- No i co. Nie jesteś za równo uprawnienie ? - i się zaśmiałam
- Jestem, jestem - i też się zaśmiał
Usłyszałam jakieś podejrzane dźwięki.
- Jacob coś nie tak, biegnij po innych
Jacob pobiegł. Po chwili otoczyły mnie wampiry. Jeden wydawał się znajomy.
- Ty !
Już wiem skąd go znam. To on zabił rodziców.
- No kogo my tu mamy ? hmm... ? Chłopcy przytrzymać ją !
Wampiry przytrzymały mnie i jeden próbował naciąć skórę.Wampiry chyba chciały mnie zabić. Przywiązały mnie do drzewa i zaczęły bić. Wtedy nade mną usiadł mały niepozorny ptaszek. Spojrzał na mnie.
Spojrzałam w jego oczy. Ptak zaczął latać i wirował nad moją głową. W końcu przestał i ukazał się.....feniks.
- Jacie
Feniks groźnie popatrzył na wampiry. Splunął w ich stronę ogniem. Podleciał do głównego wampira. Splunął wprost na jego twarz. A przy najmniej spróbował. Groźnie zaryczał, a wampiry uciekły. Ptak zawirował i zmienił się w siebie. Ja poczułam się okropnie i zemdlałam. Cały czas krwawiłam. Ptak delikatnie usiadł na moim brzuchu. Nie wiem kiedy przybył Jacob i reszta.
*Dużo później*
Obudziłam się nie wiem gdzie.
- Co się stało ?
- Po tym jak zemdlałaś przybyły jeszcze jakieś wampiry, udało się temu ptaszkowi je odstraszyć - powiedział Jacob
- A gdzie jestem ?
- W swoim domu
Jacob był taki miły i słodki. Chyba się wpoiłam. W Jacoba.
<Jacob dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz