Nie jestem jakimś tam zwyczajnym kundlem,jak spostrzegają mnie inni...Co z tego,że nie jestem wilkiem?Co z tego,iż wyglądam jak szczur?Co z tego,że jestem inny?
"E,ten spod śmietnika wylazł" Moi 'przyjaciele' nawoływali mnie,gdy wychodziłem z swej nory...To,że wyglądam inaczej,nie tak schludnie,to nie oznacza że dalej jestem tym samym co wy!Inni nie mogą tego pojąć?
A teraz wróćmy do tego że nie jestem normalnym psem.
Psy,nie zmieniają się raczej w ludzi,prawda?No to ja jestem inny,gdyż się zmieniam.Kolejny powód bycia "Obcym".
Wędrowałem od schroniska,do schroniska szukając przyjaznej rodziny,która pragnęła by przygarnąć psa.
Lecz nikt nie chciał się nade mną ulitować...Pewnie zadacie sobie takie pytanie
"To czemu nie zmieniłeś się w człowieka?"
Odpowiedź jest prosta :Nie umiem.A może mi się nie chce?Nie,raczej nie umiem.Mam taką zdolność,lecz nie umiem.Może raz czy dwa razy udało mi się zmienić w człeka,który wyglądał jak dziecko wojny...No ale to nie ważne.Bo kogo by obchodziły opowiadania Syriusza,który jest tylko nic nie znaczącym członkiem Sfory?
*Jeszcze nie członkiem,poczekajcie chwilę...*
Więc każda historia,każdego stoworzenia czy rzeczy,zaczyna sie od powstania.Nie?
Więc się urodziłem.Nie będę tego opisywał...Bo po co?Chyba każdy się urodził,i wie jak to jest...
Potem uciekłem od gwaru miasta,ucząc się polować.
Nie wychodziło mi to najlepiej...No ale,mówi się trudno.Jadłem jagody...Przez co zaniedbałem swoją dietę,z czym idzie i zdrowie.Od dawna byłem samodzielny,ale długo nie pożyję jako Wędrowiec Wiatru.
*Wędrowiec Wiatru-Nie zrozumiesz mej logiki.Może Syriusz kiedyś opowie historie swojego istnienia?*
Postanowiłem odnaleźć coś/kogoś co by mi pomogło w dalszym życiu.
Na początku spróbowałem jako pies myśliwski,ale jedynie co udało mi się złapać,to marnego gołębia...
Tak,nie jestem najlepszy.I co z tego?
Potem spróbowałem jako pies gospdarski,w pilnowaniu owiec.Ale po owcach zostały tylko kopyta i ich krew na mym pysku...
Na końcu,miałem chęć spróbować znaleźć watahę/stado/sforę.
Ale z Watahą nie do końca mi się udało...
Wyrzucili mnie na zbity pysk.I tak oto "genialny" Syriusz z podbitym okiem,przychodzi do stado.
Do stada?Jak myślicie...Nieeee!Bo ja pies,oni wilk i inne duperele.Teraz masakrycznie poturbowany czarny ponurak,próbuje szczęścia w sforze.Ale żeby dojść do terenów jakiejś sfory,trzeba było przejść przez...Autostradę! *Dum Dum Dum....*
A więc co?Biegnę!Tak po prostu,na chama.Omijam auta,cięzarówki,rowery...A na koniec,zostałem potrącony przez straż pożarną jeszcze na sygnale.Zbliżała się noc,a ja taki,można by rzec w kawałkach,ale w całości idę sobię na drzewo by przenocować.
Na drzewie oglądałem swoje czerwone rany i przejeżdżające bo autostradzie pojazdy.
Okazało się że mam złamaną łapę,podbite oko,ranę na karku i kilka innych mniejszych i więkkszych zadrapań.
Rano,o wschodzie słońca zeskoczyłem z drzewa zapominając o złamanej łapie.
Syknąłem z bólu i doczołgałem się do jeziorka.Piłem łapczywie wodę,ochlapując wszelakie rzeczy w okręgu dwóch metrów.
Z dala,usłyszałem wycie wilków.
Pomyślałem sobie "Może tu okażą mi odrobine szacunku?" W sensie że nie wywalą mnie na drogę ledwo żywego...Z górki zbiegł wilk,a ja daleko stałem.Potężny zwierz podszedł lekko do mnie,ja uśmiechnąłem się krzywo ukazując żółte zęby.
-yyy...-mruknąłem.Wiem,ambitne.Czekałem na odpowiedź wilka/wilczycy.Nie wiem,nie rozpoznaje zapachu.Mam uszkodzony węch T.T
(Cokolwiek/Ktokolwiek?)